niedziela, 6 września 2009

Sztuczny ogień



Postanowiłam napisać esej pourlopowy i ponarzekać. Tym, co zainspirowało mnie do narzekania był folder reklamowy pewnej dużej sieci sklepowej, a w folderze oprócz paneli, pryszniców, tapet i akcesoriów reklamowano kominki. Między innymi kominek o wdzięcznej nazwie Mozart (ach, synu kapelmistrza Leopolda, bracie Anny Marii,mężu Konstancji, co ci przypadło w udziale, reklamować kominki...)
Kominek Mozart, po bliższej analizie folderu reklamowego, okazał się nie być wcale kominkiem, ale atrapą. Atrapką. Z termowentylatorem o mocy 2 kW, zamieniającym elektryczną złudę ognia w imitację ciepła, owiewającego nam zziębłe sierpniem kolana....
Co ma Mozart do kominka, albo co ma kominek do urlopu?
Ach, dużo.

Ponieważ, ludzie, chodzi o atrapy. Imitacje. Termowentylatory metafizyczne, pompujące w nas złudę, kłamstewka i fałszywe poczucie szczęścia.
Sztuczna karaibska plaża w Sopocie ze smętnymi plastikowymi palmami zapewniała erzac tropików zziębniętym w chłodnej bryzie turystom. Kelnerki miały na biodrach figlarne chusty, imitujące pareo, na szyi sztuczne girlandy a la Haiti; serwowano karaibskie niby-drinki i głośną muzykę.I trochę dziwnie mi było, że zamiast korzystać z oryginału, szwendać się plażą, zawinięty w kurtki, w porządnych butach, lub boso, zawijając dżinsy, zamiast patrzeć w mrok huczącego , brązowo sinego morza, musiał nasz biedny turysta znosić niby-Karaiby, a nasz biedny Bałtyk udawać coś, czym nie był, czyli ciepłe morze, jak pastowany kaban w „ Samych swoich” dzika udawał.

Sztuczny ogień nie grzeje.

Pamiętacie?Statek niby- piracki miał niby-galeony niby- złote, niby-piraci mieli t-shirty z czaszką piracką i piszczelami, ale koło sterowe było atrapą, żagle były atrapą, statek jechał na silniku, a ja musiałam tłumaczyć synom, czemu statek ów porusza się na porządnie zwiniętych żaglach.

Sztuczne bursztyny.
Sztuczne delfinki z modeliny w kuli z plastiku, zakupionej za ciężko oszczędzone przez synka pieniądze jako ozdoba znad morza. Proponowałam mu autentyczny wyślizgany falami korzeń, ale nie chciał.Wirus atrap zainfekował go bezboleśnie i odtąd zawsze już będzie wystarczała mu płytkość form, brak treści, miałkość byle czego?
Mam nadzieję, że nie.

Że będzie kiedyś palił w prawdziwym kominku prawdziwym drewnem, usmarowany wybierał popiół, czyścił zasmoloną szybę i ruszt.
Trzeba się trochę ubrudzić , żeby dotknąć piękna.
Doświadczyć prawdziwego ognia.
Och, jak chciałabym, żeby Bałtyk był naszym zimnym i sinym Bałtykiem, z powykręcanymi sosnami o gorzkich igłach, kiedy je rozgryźć. Żeby kelnerki w ostrym wietrze nie siniały z zimna w kolorowych pareo i z majtającymi się na szyjach sztucznymi girlandami, ale miały porządne, ciepłe ciuszki i jarzębinę we włosach, jak Justyna Orzelska w „ Nad Niemnem”.
Idealistka ze mnie....

Ale mam prawdziwy kominek, więc wiem, jak grzeje prawdziwy ogień.

2 komentarze:

  1. Chińszczyzna, Kalino, ja też nie lubię podróbek :-) Chociaż czasem biorę podróbkę i przerabiam na coś ładnego. Czy wtedy nadal jest to podróbka?

    Hihihi... :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie martw się na zapas, widać jeszcze nie czas dla Średniego, żeby odkrywać autentyzm. Trzeba mu na to pozwolić, tak, jak dopuszczamy drewniany miecz i płaszcz z firanki. Już teraz przeszkadzają mu zwinięte żagle. Będzie dobrze. A póki co, zaoszczędzi mu to zgrzytania zębami.

    OdpowiedzUsuń