wtorek, 22 września 2009

Przerwa w pracy, kawa pachnie, mam ciastka




Mam dwie godziny wolnego między lekcjami, ukryłam się na zapleczu w bibliotece i kawę parzę.Książki śpiewają do mnie o pratchettowskiej L-przestrzeni, gdzie wszystko jest możliwe.Na razie możliwe jest to, ze mogę sobie pisać bloga w bibliotece, pić kawę ze służbowej szklanki z duralexu , a wszystko dzięki układom z przemiłą panią, która tu urzęduje i ma słabość do lubiących książki nauczycieli (i dzieci, naturalnie).
Tak, tak, Gerwazeńku, powinno się pisać plan wynikowy, sprawdzać wypracowania o legendzie z klasy VI b, których im już tydzień nie oddaję, zasłaniając się PSO.
Ale kusi kawa, dwie godziny na otulonym L0przestrzenią zapleczu i stary komputer o monitorze malutkim, jak zasuszona główka-trofeum łowców głów. Tak samo żółta i zakurzona, hihi.
Co to ja czytam? Aha, Umberto.
Mam na kolanach :Sześć wykładów o lesie fikcji" Umberto Eco, przepiękne, kiedyś o tym napiszę.Czekają jak mruczący kot, ale chwilowo odganiam je, bo blog nęci.
Dobra ta kawa. Ma gorzki smak starego papieru i biurowej szafki. A jednak dobra.
Czyli smak kawy nie zależy od kawy, a od okoliczności picia kawy, co warto zauważyć. Już Gide o tym pisał, że nawet woda inaczej smakuje w innych naczyniach. Kawa w duralexie smakuje dobrze, bo wokół zagina się L-przestrzeń, książki wachlują kartkami jak słonie uszami lub motyle skrzydłami, no bo są książki słonie i książki motyle, czyż nie?

Szlachetna książko
nikt się nie dowie
jako jesteś potrzebna
dla duszy serca
nuda obgryza paznokcie
a uczniowie biedacy wrzeszczą
bo nie znają Umberto Eco
i po lesie fikcji nie chodzili
ten wiersz bez sensu i reguł ortograficznych
sama wymyśliłam
a co

Umbero Eco napisał, ze Tomasz Mann pożyczył kiedyś Einsteinowi książkę Kafki, a ten oddał mu ją nie przeczytaną z komentarzem:nie dam rady tego czytać, umysł ludzki nie jest aż tak skomplikowany....

I jeszcze jeden cytat, o mijającym czasie w powieściach:

" Czasem widzimy go w chwili zapadania w sen, jest jak barwa w powietrzu, niczym meszek na winogronie. Nie ma go w słowach,jest niewypowiedziany, jest pośród słów, jak poranna mgła w Chantilly"

Pratchett by się z nim zgodził, prawda?
L-przestrzeń jak żywa.
A mnie urzekł ten meszek na winogronie:)
Zupełnie, jak u mnie na winogronach za kuchnią mężowej mamy:)

Hej, a może by kto do mnie wpadł? Zareklamuję się:
u mnie masz jak w banku: domową kuchnię, ciasto codziennie, drewniany stół pod orzechem, teściów na głowie ( ale kochanych), dzieci niemożebnie ruchliwe, krzykliwe, wszędobylskie,pyskate, obśliniające pocałunkami, żądające całego twojego czasu i miłości kiedy jesteś wściekła, niezdążona z niczym i te umorusane pyszczki gapią się na ciebie żałośnie...a Duży nie całuje, sorry, on już nastolatek. Tylko jeść chce non stop i rzuca skarpety gdzie popadnie.
Masz też jak w banku nocne Polaków rozmowy, czyste powietrze, lasy, wrzosy, grzyby, czeremchy, bzy, no co tylko chcesz, rodaku! ;D Do Kalinowa zapraszam.

bu...kończy mi się przerwa w pracy.
Zaraz na lekcję. No to szybko: dopić kawę, zjeść coś tam.Okruszki ciasteczek biurowych....no, zmykam.

1 komentarz:

  1. No to przyznaję: mnie zachwyciły ciasteczka biurowe. Zupełnie jak spinacze:-))) Ale pani bibliotekarki nie trzeba przekupywać bananami mam nadzieję?
    Ja będę wpadać do Kalinowa zawsze, nawet jak jestem niezdążona i absolutnie nie mam czasu...

    OdpowiedzUsuń