Wysunęło się słońce i znowu pobiegłam do ogrodu. Dzisiaj ścinałam to, co wymarzło- z róż, z powojników, suche badyle po oregano. Naładowałam taczkę i poczułam się jak Robinson Crusoe, dumny ze swojego dzieła.
Szpaki się upychały na drucie nad lipą, zerkając ku mnie z wysoka. Cudaki zabawne.
A mnie się przypomniały wiolonczele z " Wszystkich poranków świata". Takie prerafaelickie kolory ma ta scena- młody Guillame Depardieu ma czerwoną robe,w tle poważny i mroczny Saint-Colombe i dwie jego córki, jasniejsze, srebrzyste.
Zawsze lubiłam prerafaelitów za niefrasobliwość barw, nie bali się mocnych plam, jak te na piersi dzięcioła, albo brzuszkach sikorek.
http://www.youtube.com/watch?v=MoXrMOsnRVo&feature=related
Świetliste, zuchwałe kolory.
Jak bezczelna młodość. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz