Kocham wieczory.
Wszystkie poranki świata są piekne, ale wieczory...
To metafizyka. Wieczory mają kobiecą duszę. Są jak kobieca dusza.
Letnie wieczory, pachnące miętą, pełne świerszczy, spokojnego ciepła, kiedy siadamy na schodach, zapatrzeni w noc, i bocian stoi w ciemności na gnieździe na jednej nodze, i żaby słychać ze stawu , i pachnie maciejka. Takie wieczory są jak młoda mama, tuląca niemowlaka. Wydają się pełne do syta, spokojne, uciszone.
Wiosenne, majowe wieczory, fale jaśminowej woni, czeremcha, bez, słowiki, księżyc, zakochani na każdej wolnej ławce. Takie wieczory uderzają do głowy, mgła otula pełne ziół łąki i czujemy sie młodymi dziewczynami, biegnącymi z kołaczącym sercem na pierwszą randkę.
Obraz Richarda Bergha
Jesienne wieczory. Kocham te zimne, krystaliczne wieczory, przewiane wiatrami, suchy zapach liści, woń lasu, tajemnicy, smutku. Wieczory są jak kobieta przed lustrem, szukająca pierwszego siwego włosa i maskująca twarz woalką.
I te zimowe- kiedy patrzymy w ogień, a za oknem zawieja, a kochana ręka tak ciepła i mocna, i nie ma lęku, nic, nic...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz