Szkoło, szkoło, miła szkoło
wcale w tobie niewesoło...
..takiego wierszyka nauczyła mnie kiedyś mama.
W naszej starej szkole mieliśmy w klasach kaflowe piece, w których palił woźny. Zimą było tak zimno, że jak temperatura spadła w klasach do kilku stopni, odwoływano lekcje. Zamiast kapci nosiłam walonki, a coś, dumnie nazywane toaletą, było na podwórku, czyli tzw. wychodki po prostu. Na dożywianie dostawalismy kubek kawy zbożowej i suchą bułkę. Jak mi smakowała ta kawa! Roznosiło się ją w wiadrach, woźna czerpakiem nalewała do kubków- każdy musiał nosić swój własny kubek.Pamiętam, jak Ania, koleżanka z klasy uderzyła mnie swoim kubkiem w głowę. Z zemsty zaczaiłam się na nia po lekcjach z Andrzejem i Piotrusiem, moimi stryjecznymi braćmi i spuściliśmy jej bohaterski łomot we trójkę...:)
A w ogóle woźna nazywała się Warszycka i legenda szkolna głosiła, że pluła do tej kawy...
Tak wyglądała moja szkoła.
Przez te okna wyskakiwaliśmy na przerwie, prosto w kępy starych narcyzów. Jak rozrabiałam na lekcji, łagodna pani z zerówki mówiła do mnie: Idź sobie Ewuniu pobiegaj...i szczęśliwa leciałam na dwór, między dęby i jesiony, poszaleć, pozbierać żołędzie...Gdzie teraz byłoby to możliwe?
Pierwsza od lewej, pod samą szafką moja starsza siostra Ania. Stoi pani Iwaniuk, żona ówczesnego dyrektora szkoły.Teraz zdjęcia z pasowania mojej klasy na pierwszoklasistów.Moja nieduża osoba pod czerwoną strzałką. Fryzura na pazia, mina udręczona.
Pod ścianą stoi pani Zosia Pleskowicz, moja wychowawczyni w klasach 1-3.Osoba pasowana, czyli uderzana ołówkiem, to właśnie Ania G, która niecnie uderzyła mnie kubkiem od dożywiania. :)
Stoję pierwsza od prawej, w środku Andrzejek, mój stryjeczny brat i wspólnik w rozrabianiu.Gratuluje mu wkroczenia na drogę szkolnej męki pan Jan Iwaniuk, nasz dyrektor.
Zadrżyjcie, którzy tu wchodzicie!
No i na koniec moja klasa w całej okazałości.
Osoba pod strzałką to znowu ja. Mam na sobie szczyt mody lat siedemdziesiątych, sarafan na golfie i spodniach. Szkoło, szkoło...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz