poniedziałek, 20 kwietnia 2009

W kuchni u mamy


Byłam dzisiaj u mamy, siadłam przy stole, za małym dla mnie, z rozczuleniem pogłaskałam wytartą ceratę, jak starego kota.
Wszystko tak samo.
Tik tak zegara, szum lodówki, forsycje w dzbanku, który ma tyle lat co ja prawie.
bezpiecznie, dobrze.
Wklejam więc wiersz o domu i zdjęcie....niech zatęskni serce...

Odwiedzając siebie

W ciepłej muszli swego ciała jestem bezpieczna;
tutaj nie dosięgają sztormy,
mama zdejmuje z ognia żółty czajnik,
uśmiecha się do mnie,
stół jest wielki, dębowy,
ręce ojca pachną tytoniem.
Pod palcami matki umiera
zielona nać pietruszki
tonąc w rosole, po którym żegluję łyżką.

Za oknem płynie świt,
ziemia po deszczu jest miękka,
w gliniastych kałużach odbija się niebo;
czy tam też jest świat, pytam matki i nagle
leżę w łóżku z policzkiem opartym o ciemność,
słucham grającej muszli swego ciała.


1 komentarz:

  1. KALINKO, W TYM TWOIM ''Kalinowie'' TAK CUDNIE,SIELSKO,AŻ BAJKOWO... PODZIWIAM,ZE PRZY CZTERECH MEZCZYZNACH U SWEGO BOKU MASZ CZAS NA WĘDROWANIE,ROZMYSLANIE,PIECZENIE CHLEBA... OH,POZAZDROSCIC;) POZDROWIENIA GORĄCE OD STAŁEJ ''PODGLĄDACZKI'' TWOJEGO BLOGA K.

    OdpowiedzUsuń