Nadejszła wiekopomna chwila i trzeba było wykopać warzywa z ogrodu. Samemu nudno i długo, dzionek byl sloneczny, to zmontowaliśmy brygadę rodzinna i wyruszyliśmy na ogrody. Ogrody są wielkie, długaśne, po sąsiedzku wykopywali sąsiedzi, cieplutko bylo, a dzieciaki miały frajdę...no, może poza Średnim, który sceptycznie przyjmował nasze zachwyty nad rolą wspólnoty rodzinnej w wykopywaniu marchwi.
- Pamiętaj, jak rodzina w zgodzie działa, to dojdzie do czegoś.- uczył Średniaka Mąż- Zgoda wszystko buduje, niezgoda rujnuje!
- Nie wszystko.- Średni był nieubłagany i zasępiony- Dróg nie wybuduje....
Uśmieliśmy się z niego, po podłapał niedawną rozmowę w samochodzie na temat autostrad i dróg w naszym pieknym kraju..
No, ale tak to kopaliśmy, popatrzcie.
Tu część naszej brygady...
Tu działali sąsiedzi...
Przerwa na jabłka. Bardzo pyszne.
Średni usadawia się, aby obcinać nać z marchwi. Sprawdzał 3 stołki, który wygodniejszy...
A tutaj Kalina Koszykarka.
I nasze łupy, czyli owoc długiej pracy: od siania wiosną, po letnie pielenie i w końcu wrześniowe wykopki...
Pięknie było. A zapytacie- gdzie jest Duży? Duży miał inną robotę. Rąbał drzewo. Przed zimą trzeba było pociąć, porąbać i ziweźć suchą brzozę, to działka naszego silnego faceta.
Oj..lekko nie było... :)
No a po robocie wracaliśmy do domu obok naszego lasu. Nie mogłam się oprzeć,żeby nie sfotografować cudowności; kolory jak z piosenki Łucji Prus i Skaldów. W żółtych płomieniach liści...brzoza dopala się ślicznie.
A w lesie były rydze....
No to na deser piosenka Leszka Długosza, o dniu w kolorze śliwkowym.
http://www.youtube.com/watch?v=QWyycFrrWcU&feature=related
cudnie tam u Was. bardzo :)
OdpowiedzUsuń