Dzisiaj był grzybowy dzień.
Obdarowani olbrzymią ilością dorodnych prawdziwków, podgrzybków i maślaków- ślimaków zasiedliśmy całą rodzinką do skrobania..czyszczenia..uch.
Wszyscy lubią jeść grzyby, ale nie wszyscy- a raczej mało kto- lubi skrobanie.
Ale nec Hercules contra plures, więc grzyb nie straszny, skoro zaczaił się na niego nawet Średniak, który miał dzisiaj urodziny.
- To już lekka przesada, obierać grzyby w urodziny..- marudził.
Ale trudno, jak wszyscy to wszyscy i Babcia też:)
Średni skończył 10 lat:) Piękny wiek.Ale nadal został największą marudą w domu.
Mężowa mama, i mężowa siostra, na tydzień wpadła z Edynburga, prosto na grzyby...Coś jest w tych śliskich, chłodnych grzybach, że tak kuszą. Zrobiłam dzisiaj sos z borowików. Nieziemski.
Nawet kot pomagał po kociemu , czyli śpiąc na fotelu obok i łypiąc na nas bursztynowym okiem. Udekorowaliśmy go dębowymi liśćmi, nie ruszył się, leń...
Musiałam go trochę poddusić, w końcu koty sa od mruczenia, nie tylko spania.
No a potem świeżutki, upieczony chlebek..i kiszone ogórki z dębowymi liścmi do tego. Pozdrawiam jesiennie!
spelnienia marzen Panie Sredni :)
OdpowiedzUsuńa grzyby uwielbiam....jesc ma sie rozumiec :) nie skrobac!
Wszystkiego dobrego, kochany Średniaczku:-)
OdpowiedzUsuń