czwartek, 5 sierpnia 2010

Wakacyjna Księga Radości- młynek zbożowy, dużo marchwi i floksy na ogrodzie

Sierpień, sierpień!
A my zakupiliśmy młynek zbożowy, aby mieć własną mąkę. Dzisiaj kalinowy mąż kupił woreczek pszenicy na giełdzie i w wielkim skupieniu odbył się Rytuał Mielenia. Już sie piecze chleb na nowej mące, a wkrótce wyrosną bułeczki drożdżowe, naturalnie pełnoziarniste :)




A oto zakupione cudo w całej okazałości.


Działa prosto, nawet ja rozumiem- wsypiesz z góry ziarenka, dołem leci mąka, śrobą się reguluje czy bardziej  grubomielona, czy bardziej delikatna i drobna.

Jesteśmy szczęsliwi! Jako że małżonek od listopada nie je mięska, a my też mamy bardziej zbilansowane jedzonko, przyda nam się pełnoziarnista mąka ogromnie. Będą makarony, kasze, placuszki i chleb!
A teraz odsłona druga- nasze  ogrody. Mężowa mama je posadziła, pieliła i tak oto się uhodowały.
Zagony marchwi...( wśród marchwi rozanielony mąż). Marchew nam jest niezbędna, bo codziennie wyciskamy soki , przerywa się ją koszykami i mamy zdrowe picie, w sam raz na upały.


A tutaj przepiękne floksy i reszta ogrodowego dobytku, ogórki( pycha!) i inne dobro.
Oraz założycielka ogrodów w pełnej krasie.







A tu pisząca te słowa złapana w chwili pielenia....



..i cała ( bez Dużego, który pstrykał) rodzinka przed domkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz