Napadało tak, że z garażu nie wyjechać. Jako, że mieszkamy przy małej uliczce (ostatni dom ) to pług snieżny obraża się na nas i rzadko zagląda. Łopatą nawet i nasz domowy siłacz Duży nie da rady.
No to siedzimy w domu.
To uczęszczana droga krajowa, którą proóbowaliśmy jechać.
Zima jest, a gdzie drogowcy? Zagadka wszechświata.
To parę widoków jeszcze z wczoraj, kiedy udało nam się wyjechać do B. po owoce, na giełdę rolną.
A na deser same kupione owoce.
Powinniśmy zjeść to w tydzień...na soki, sałatki i ogólne podjadanie.
Wegetarianizn szaleje u nas na całego, kupiłam kolorowych soczewic, kasz, warzyw, rano Filip mi shake'a zrobił z gruszek, selera i bananów. Mniam :)A to my na tle tygodniowego jadłospisu.
A jutro piekę chleb z mąki orkiszowej! Wrzucę jeszcze zdjęcia z knajpki vege w Warszawie.
Teraz nasze podwórko:
Kiedyś rosły tu zioła na ogródku skalny, a teraz rośnie tu śnieg.
A, te szklane ustrojstwa, niby-akwaria to patent Filipa na przechowywanie owoców w kuchni. Lubi na nie patrzeć, to mu pobudza apetyt. Więc nabyliśmy akwaria i szklarz zdziwił się, że na owoce nie na rybki.
No, ale ładnie wyglądają w nich winogronka i morele....
Nasz domek otulony śniegiem.
A na koniec Duży kamuflujący się na tle tapety.
Ale nawrzucała fotek :) Nie gniewać się :)
Te pomarańczowe akwaria to pomysł wręcz genialny! Nabrałam ochoty na pomarańcze ;)
OdpowiedzUsuńfajne foty ;)
OdpowiedzUsuńJak to gdzie drogowcy??!! ZASKOCZENI w domach.
OdpowiedzUsuńMiała rację Too-tiki, zima to czas, kiedy rośnie śnieg. A my co roku dziwimy się, jak Muminek. A niech tam, lubię być zdziwiona:-)
OdpowiedzUsuń