środa, 26 sierpnia 2009
W sierpniu po deszczu
Lało całą noc.
W sumie to nadal leje, plumka po wielkich kałużach na podjeździe, po żółtawych bzach,zrudziałej lekko trawie, po daliach i georginiach.
Lato zakasało kolorowe kiecki i się wybiera w dal, czyli Szekspir oszukał mnie.
"I wieczne lato świeci w moim państwie", twierdził łobuz.
Sierpniowe ostatki- jeżyny, placki z cukinią, dalie na stole w niebieskim wazonie.Ale kot już zwinął się w kłębek na kanapie po jesiennemu.
Dzieciaki powstawały leniwie i oglądaja jakiś film.
A mnie się w tym plumkaniu Włóczykij przypomina, jak odchodził.
"Któregoś ranka (...) Włóczykij obudził się w swoim namiocie i poczuł,ze nadeszła jesień i ze czas wyruszać w drogę.
Taki wymasz zawsze jest nagły(...)
Później, kiedy zrobi się dzień, zbudzą się przyjaciele, powiedzą: odszedł, widać jesień się zbliża.
Szedł drobnym, spokojnym krokiem przez gęsty las.Zaczęło padać.
Deszcz kropił na jego zielony kapelusz, szemrał i pluskał ze wszystkich stron,a las otaczał go cudowną, łagodną samotnością.
(...)
Są tacy, co odchodzą i tacy, co zostają w domu. Zawsze tak było.
Każdy może sobie sam wybrać, ale musi to zrobic póki jeszcze jest czas i w żadnym razie nie rozmyślić się."
Z okazji pierwszego deszczu wyciągnęłam jak widzicie 'Dolinę w listopadzie..." i od dzisiaj koniec z czytaniem Narni...wędrujemy z Włóczykijem.
Przez sto mil ciszy wielkiej, pięknej jesieni.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zapożyczyłem sobie obrazek :)Jeśli nie mogę to szybko usunę
OdpowiedzUsuń