sobota, 30 maja 2009
Morze i tamaryszki
Tamaryszek jest ciekawym, pierzastym dziwolągiem, jakby nie na miejscu zaraz za wydmami, gdzie ostre korzenie, szary piach i trawa, tnąca bose stopy.
Napisałam kiedys wiersz o tym puchatym jak skrzydła anioła cudzie.
Myślałam, że czas dany mi jest po to, by zrozumieć,
jakkolwiek upływały lata i nadal z tą samą bezradnością
stawałam nad liściem tamaryszku.
Agnostyczny księżyc wschodził nad moją głową,
nocą jelenie nawoływały się z głębi boru,
obracało się koło roku i kolejna wiosna
spadała mi na powieki światłem i krzykiem.
Nie zrozumiałam niczego i nawet gdyby pozwolono mi wrócić
nie ocaliłabym żadnego imienia.
I gdziekolwiek pójdę, towarzyszy mi śmiech dzięcioła
w zielonej czapeczce, z białą plamą pod gardłem,
wystukującego na sośnie znajomy werbel.
Morze i tamaryszki...wiało pięknie, fale szalały z jęzorami po zimnej plaży, ale w zaciszu Stogów w Gdańsku, tuż obok knajpki ze smażonymi rybami( ach, ten łosoś....halibut....jejku...)- tam było spokojnie i zupełnie jak w Taorminie...
Pachniało Gałczyńskim
Nostalgią.
Późnym majem.
....
sobota, 16 maja 2009
Dmuchawce, latawce, haiku
młode listowie
szepcze o dmuchawcu
głupie plotki.
E.Ivanow
szepcze o dmuchawcu
głupie plotki.
E.Ivanow
wiosenny wiatr –
ptasi puch na kolcach tarniny
podrywa się do lotu
Jacek Mączka
gdzie idę
kwiaty
i katar
Włodzimierz Holsztyński
poranna mgła –
kwitnąca czeremcha
ledwie widoczna
Jewgienij Iwanow
wiosenny wiatr
znów taki sam cichy świst
pod oknem córki
Juliusz Wnorowski
kocha, nie kocha...
znów mi zabrakło
jednego płatka
Grzegorz Sionkowski
Dmuchawce kojarzą mi się z wierszami haiku nieodparcie.
Jest w tym pewnie jakiś podświadomy klucz, który mądry psycholog wyjaśniłby mi ciągiem skojarzeń.
Ale po prostu tak jest: stoję sobie na drodze za domem, patrzę na te łąki i przypominają mi się
te wiersz-niewiersze, szkice zaledwie, ale doskonałe i skończone, te muśnięcia słów, muśnięcia znaczeń, których więcej jest w środku niż na zewnątrz.
Z nagła żółte głowy mleczów pobielały, w jedna noc,
pewnie ze zmartwienia, że już czerwiec pcha się ze swoją czereśniową piosenką.
Przekwitają sady, zieleni się las młodymi przyrostami na świerkach.
Skończyłam książkę, zaczynam malować obraz.
Są kruche ciastka, jest południe majowe, bukiet bzu na stole i smak rzodkiewki z własnej, odrapanej szklarni, łuszczącej się płatami farby.
Muszę pomalować szklarnię, opielić truskawki, podsypać hortensje.
Skosić trawnik
Przeczytac "Inteligencję na rozdrożach" tom 2 Jedlickiego, bo zaczęłam od tomu 2, podobno najgorszego, chcę sprawdzić, jak smakuje lepszy.
Pozdrawiam wszystkich majowo, coś wymyślę.
A! Zakwitły konwalie, naprawdę.
pierwsza randka –
słowik śpiewa
coraz głośniej
Bronisława Sibiga
piątek, 8 maja 2009
Czasy Pana Boga
Średni był wczoraj u dentysty, po łzach i desperowaniu zatruto mu zabek, a w ramach katharsis kupiłam mu urządzenie do mierzenia czasu mycia zębów.
Pisało na opakowaniu: minutnik, więc dziarsko rzuciłam:
-Teraz, synu, dzieki temu urządzeniu mycie zębów będzie trwało 2 minuty, a nie 2 sekundy!
Otworzylismy pudełeczko.
W środku była..klepsydra.Z niebieskim piaskiem.
Średni obejrzał z nieodgadniona miną, potem spojrzał na mnie z politowaniem i rzekł:
-To mi urządzenie...takie urządzenia to juz znano w czasach Pana Boga...
Pisało na opakowaniu: minutnik, więc dziarsko rzuciłam:
-Teraz, synu, dzieki temu urządzeniu mycie zębów będzie trwało 2 minuty, a nie 2 sekundy!
Otworzylismy pudełeczko.
W środku była..klepsydra.Z niebieskim piaskiem.
Średni obejrzał z nieodgadniona miną, potem spojrzał na mnie z politowaniem i rzekł:
-To mi urządzenie...takie urządzenia to juz znano w czasach Pana Boga...
Subskrybuj:
Posty (Atom)